sobota, 28 czerwca 2014

Czy to dobrze, że Budka Suflera kończy karierę? Oczywiście, że tak!

Naprawdę szanuje ten zespół, nagrał on bowiem wiele dobrych płyt i mnóstwo wspaniałych piosenek. Jednakże uważam decyzję o rozwiązaniu zespołu za słuszną i właściwą, i to nie z tych powodów co sami muzycy Budki. Twierdze nawet, że szkoda, iż nie zrobili tego wcześniej.

Powiedzmy sobie szczerze – zespół z Lublina zawsze podążał za modą. Nagrywał płyty w takim stylu, na jakie było zapotrzebowanie w Polsce, czy na świecie. Była popularna muzyka progresywna – nagrali dwie pierwsze płyty. W pewnym momencie wróciła moda na klasycznego rocka, czy elektronicznego? Mamy takie płyty jak „Za ostatni grosz”, czy „Giganci tańczą”. Tak to wszystko się toczyło, dopóki te nowe nurty się pojawiały. Kiedy wszystko stanęło w miejscu (nad czym ubolewam) nagle okazało się, że Suflerzy nie potrafią wypracować autorskiego stylu.

Po wielkim sukcesie płyty „Nic nie boli tak jak życie”, próbowano go powtórzyć, tworząc płyty „Bal wszystkich świętych” i „Mokre oczy”. Każda z tych płyt była bardzo podobna do wielkiego poprzednika, ale w gruncie rzeczy okazywały się coraz gorsze („Mokre oczy” uważam za kompletną porażkę). Potem Lipko z kolegami zdecydowali się na powrót do korzeni. W 2004 wyszedł krążek „Jest”, potem koncerty „Cień wielkiej góry”, ostatnio natomiast wypuścili dwa w założeniu rockowe single. O ile trasa z pierwszych dwóch albumów (nie rozumiem tylko dlaczego są tylko dwie piosenki z „Przechodniem byłem między Wami”) jest dosyć udanym pomysłem, o tyle pozostałe eksperymenty uważam za nieudane. Moim zdaniem Suflerzy nie mogą pozbyć się „marketingowego” sposobu myślenia, który zmusza ich do przemycania w kolejnym utworach popowego pierwiastka. Chodzi mi o to, że każdy utwór musi mieć łatwą i przyjemną podstawę, która musi podobać się większości. Szczególnie słychać to w kontekście dwóch ostatnich singli, co to miały niby być częścią nowej płyty. Niedawno okazało się, że album nie będzie jednak nagrany (no tak, piosenki nie odniosły komercyjnego sukcesu, więc nie warto robić ostatniego albumu). Natomiast, aby nie wyjść na hejtera Budki, powiem że podobała mi się płyta wydana na 35-lecie „Zawsze czegoś brak”, to była faktycznie próba czegoś nowego – stworzenia płyty w części akustycznej, zawierającej refleksyjne teksty, więc to może dobrze, że jednak to ona okazała się ostatnią?

Teraz Suflerzy robią trasę koncertową na czterdziestolecie. Jest to pożegnalna trasa, powinna więc być wyjątkowa, prawda? No dobrze, miło że gościnnie występuje Mietek Jurecki, niestety setlisty z tych występów to właściwie powtórka z ostatnich kilku lat! Można je określić jako połączenie koncertów „Greatest hits” z koncertami „Cień wielkiej góry” (Pieśń niepokorna i Noc nad Norwidem). Oczywiście o żadnym niegranym dawno utworze (czy tym bardziej takim, który na żywo nigdy nie był wykonywany) nie może być mowy. Naprawdę chciałbym posłuchać wersję Ragtime, Giganci tańczą, czy też cokolwiek z płyty „Noc”. Podejrzewam jednak, że za taką niespodziankę organizator koncertu musiałby zapłacić sporo dodatkowej kasy.

Wybieram się na jeden z koncertów, już poza główną trasą pożegnalną. Będzie to (chyba) przed przed przedostatni występ, w Krakowie. Jeżeli usłyszę jeden z wyżej wymienionych przeze mnie utworów (albo jeszcze jakiś inny), wtedy dopiero uznam że koniec nastąpił we właściwym momencie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz