Wiadomo, na Opolu występują artyści różnych gatunków. Niemniej, nawet dzisiaj, dla rockowych zespołów też znajdzie się nieco miejsca (koncert Kultu w 2012 roku). Tak też było na Opolu w roku 2000, gdzie na koncercie po tytułem "Mikrofon i ekran", z krótkimi występami zaprezentowali się różni artyści. Miłośników rock'n'rolla zainteresują dwa z nich. Pierwszy to krótki recital "Elektrycznych gitar" z okazji dziesięciolecia (od 40 minuty). Gościnnie wystąpił Zbigniew Łapiński ze słynnego tria bardów. Piosenek było pięć, dwie akustyczne i trzy z filmu Kiler (tytułowy, Co ty tutaj robisz, Co powie Ryba). Od 1 godziny 25 minut występuje zespół Dżem (jak to powiedział Artur Orzech "pierwszy raz w Opolu"), między innymi z piosenkami Wehikuł Czasu i Whisky.
Jakby kogoś to interesowało, są jeszcze aż dwa wykonania Balu wszystkich świętych Budki Suflera (1:04:30 i 2:25:25). Natomiast na całym festiwalu tę piosenkę wykonywali chyba z pięć razy :)
Drugą dziesiątkę zamykam krążkiem "Poligono industrial" Kultu. Doprawdy,
dziwna to płyta. Od dłuższego czasu porównywałem go z kolejnymi
albumami (”Hurra”, ”Prosto”), zastanawiając się, czy jest
od nich lepszy, czy też może gorszy. W końcu doszedłem do
wniosku, że po prostu inny.
Najchętniej słucham:
Pot i kreff
Kazelot
Tłuszcza
A kiedy nic was nie
ochroni
Bracia
Poligono industrial
Krążek ten powstał w
czasie, kiedy Krzysztof "Banan" Banasik pełnił w zespole
przywódczą rolę. Widać to już przy przeglądaniu okładki,
choćby spoglądając na liczbę instrumentów, które ten nagrywał.
Jego nazwisko pojawia się najczęściej – jako producent,
realizator, czy też twórca zdjęć. Tutaj zwróciłbym uwagę na
owe ilustracje, są bowiem wyjątkowo obleśne. Chyba najgorsza
okładka płyty Kultu!
Zupełnie inaczej brzmi
sama muzyczna zawartość, przy słuchaniu piosenek mam wrażenie,
jakby to nie Kult je wykonywał. Zresztą
naprawdę mogło tak być – ponoć Banan wycinał ścieżki innych
członków zespołu, co szczególnie dotkliwie odczuł Piotrek
Morawiec. Jego dominacja niestety sprawiła, że ucierpiał na tym
jego główny instrument, czyli moja ukochana waltornia. Sekcja
dęta wydaje się bardzo uboga
– tu i tam słychać pierdzenie na saksofonie, czasem jakaś
przygrywka unisono, ogólnie jednak tak jak w przypadku ”Prosto”,
niemal nie zwraca się na nią uwagi. Dobitny przykład na to, że
szkodzi nie tylko nadmiar, ale również niedobór.
Śpiew
Kazika się zmienił od "Salonu recreativo". Nie ma takiego
zachrypłego głosu, chociaż moim zdaniem nie brzmi już tak fajnie.
Teksty nie są tak bardzo złe, na pewno lepsze, niż w
przypadku ”Hurry”. Niestety, bardzo często zdarzają się takie
nie będące niczym innym jak zlepkiem nie powiązanych ze sobą
wersów (Poligono Industrial,
Bracia, Lepszych
dni nie będzie już). Niektóre starają się opowiadać
o czymś istotnym, w ogólnym rozrachunku okazując się całkowicie
nieczytelne. Mówiąc krótko – forma ok, treść nie bardzo.
Poligono
industrial faktycznie zdaje się, tak jak to mówił raz Staszewski,
całkowicie solowym projektem Banana podczepionym pod szyld Kultu.
Mimo moich narzekań lubię ten krążek i dobrze, że takie
nietypowe i inne od wszystkich albumy pojawiają się w dyskografii
zespołu. Na szczęście tylko od czasu do czasu.
Piosenka w tym tygodniu z okazji dwóch rzeczy. Po pierwsze, wspólna płyta Kazika i Kwartetu Proforma, która powinna ukazać się już niedługo. Nie znam jeszcze dokładnej daty, wiem że sam koncert odbył się 13 Września. Występ oglądał między innymi niecodzienny gość:
Drugim powodem wybory tej, a nie innej piosenki, jest to, że ostatnio zacząłem czytać książki ze świata Star Wars. Jaka jest Wasza ulubiona postać z uniwersum Gwiezdnych Wojen? Bo moją Grand Moff Komandor Tarkin :)
W tym roku obchodzimy 20 Lecie wydania płyty "Prymityw", jednego z najlepszych (według wielu najlepszego) albumów w dyskografii T.Love! Z tej okazji ukazał się poszerzony o trzy nowe kawałki, a także płytę DVD, remastering "Prymitywa".
Trwa trasa koncertowa "Prymityw 2014"!
Pierwszy koncert w serii odbył się 16 Października, wczoraj (25 Październik) był drugi koncert, w Radomiu. Na Youtube pojawiły się dosyć dobrej jakości nagraniu z tego występu. Przeżyjmy to jeszcze raz! :)
Budka Suflera, 40-letni zespół, który w tym roku kończy karierę, zagrał 19 Października swój ostatni telewizyjny koncert na Polsacie, zatytułowany "Ostatnie Takie Tango". Oczywiście fani grupy udostępnili nagrania z tego występu. Koncert został wrzucony także na serwis Ipla, jednak niewątpliwą zaletą fanowskich wersji jest brak reklam.
Jeżeli chodzi o moje wrażenia z koncertu - było średnio. Największa wada, to oczywiście obecność... Krzysia Ibisza i jego głupie, wazeliniarskie teksty! Setlista nie zaskakuje - oczywiście nie było żadnych niespodzianek, ale gorsze jest to, że zabrakło nawet kilku kawałków, standardowo granych na trasie. Podobały mi się natomiast niektóre aranżacje piosenek - Jeden raz czy wzbogacona o dodatkowe dźwięki klawiszy (Piotra Kominka - grającego we dwójkę z Lipką w latach 2004-2012) ballada Cisza jak ta.
Z Youtuba "Ostatnie Takie Tango" zostało usunięte, znajduje się tam jednak inny występ, ostatni w rodzinnym mieście muzyków Lublinie koncert, czyli "Memu miastu na do widzenia". Był udostępniony na żywo, jednak jakość relacji pozostawia wiele do życzenia. Niemniej udało się odzyskać większą część koncertu, dostępną na oficjalnym kanale Budki Suflera.
"Nic nie boli tak
jak życie" osiągnęło coś, czego nikt do tej pory nie pobił.
Jest to najlepiej sprzedający się w Polsce krążek rodzimego
zespołu – milion egzemplarzy to na zachodzie może bardzo mało,
ale u nas robiło to wrażenie, szczególnie że liczono tylko
legalnie kupione egzemplarze.
Na fali popularności
tego krążka, Budka Suflera mogła zrealizować kilka kolejnych
projektów. Najpierw było "Akustycznie:, koncert na którym w
towarzystwie sekcji symfonicznej, Suflerzy z Lublina zagrali te mniej
znane utwory. Rok 1999 to 25-lecie pracy artystycznej spółki
Cugowski-Lipko-Zeliszewski, oraz kolejne wydarzenia. Jedno z nich to
dwupłytowy zapis koncertu z Carniege Hall (koncert z 99, natomiast
album wydano w 2000). Jeszcze nigdy Polski zespół tam nie wystąpił,
a Budce Suflera się to udało – nosiła się z zamiarem takiego
koncertu już od jakiegoś czasu, i ten zamiar zrealizowała.
Występ nie różni się
od innych koncertów z tamtego okresu. Pierwsza piosenka to czadowy,
dobry numer Młode lwy, wydłużony znacznie, niestety, przez
gadkę Metza. Uważam, że powinni to podzielić na dwa osobne
tracki. Potem mamy standardowy zestaw piosenek, od Snu o
Dolinie, aż do To nie tak miało być.
Brakuje tylko mojej ulubionej piosenki Ratujmy co się da
(pewnie zagrali ją wtedy,
niemniej zrezygnowali z umieszczania piosenki na płytach). Potem do
głosu dochodzą Felicjan Andejczak i Romuald Czystaw – każdy z
nich wykonuje po trzy utwory, a pierwsze CD kończy słynna Jolka. Na
drugim krążku pięć piosenek ze świeżej wtedy płyty NNBTJŻ. Na
koniec spokojniejsze ballady i utwory akustyczne. Koncert,
standardowo już, kończy się Samotnym domem. Utwory bisowe to V
Bieg i Cień Wielkiej
góry.
Oprócz
koncertu Carniege Hall, w podobnym czasie, wydano także DVD z
występu Jubileuszowego ze Spodka, z bardzo zbliżoną setlistą. Co
warto kupić? Cóż, koncert video jest dużo droższy (w Empiku,
kosztuje około 80zł), w zamian za to mamy zapis obrazu, a co za tym
idzie, lepsze wrażenia z koncertu. Niestety, tej drugiej wersji
brakuje piosenek takich jak: To nie tak miało być,
Czas ołowiu, Gdzie
jest ta krew i Strefa
półcienia. W zamian za to można
posłuchać akustycznej, lekko okrojonej tekstowo wersji piosenki W
niewielu słowach. Mimo wszystko
wybrałbym koncert Carniege Hall! Albo najlepiej oba!
W
poprzednim odcinku przypomniałem Muzykę Młodej Generacji, iskierkę
zapalającą boom rockowy w Polsce. Podmuchem, który rozprószył
ogień w całym państwie, były gwiazdy, które zaczęły pojawiać
się na ważnych Polskich festiwalach muzyki – w Sopocie i Opolu.
Wszystko zaczęło się 1980 roku na drugiej ze wspomnianych imprez.
Kobiety w rocku
Wystąpił
tam Maanan i jego charyzmatyczna wokalistka, Kora Jackowska.
Oczywiście
nie można zapomnieć o takiej postaci jak śp. Marek Jackowski,
muzyku występującym wcześniej m.in w zespole Anawa (kapela Marka
Grechuty), bardzo utalentowanym moim zdaniem gitarzyście.
Jednak
z Opola zapamiętano przede wszystkim ją – aby uświadomić sobie,
jaki to był fenomen, możecie zapytać swoich rodziców, bądź
dziadków. Na pewno potwierdzą, że wtedy był na Korę szał. Image
tej wokalistki, wspaniała energia i jej śpiew - nie przypominało
niczego, co do tej pory powstało. Oprócz Kory, pojawiła się tam
jeszcze jedna, "drapieżna" kobieta – mowa o Izabeli
Trojanowskiej. Współpracowała ona z Borysewiczem i Budką
Suflera, nagrała parę płyt, a kilka piosenek (przede wszystkich
Wszystko, czego dziś chcę) weszło do kanonu Polskiej
muzyki. Dzisiaj, o ile Maanam utkwił w pamięci społeczeństwa jako
prawdziwy klasyk, tak Trojanowską zna się tylko i wyłącznie z gry
(niezbyt dobrej, moim zdaniem) w serialu Klan. No cóż, dobrze chyba
powiedział Marek Niedźwiecki, że Izabela była sztucznym tworem.
Występy Kory i Izy z tego samego festiwalu. Sami oceńcie - które wykonanie najbardziej się wam podoba?
W
kolejnych miesiącach powstawały nowe kapele (Lady Pank, Lombard,
Turbo, Oddział Zamknięty) uaktywniły się także zespoły
stworzone kilka lat wcześniej (Perfect, Budka Suflera). Powtórzyła
się sytuacja z lat 50 i 60, tym razem jednak zespoły zapisały się
w świadomości słuchaczy znacznie bardziej trwale. Jak na początku
wykonawcy wychodzili na scenę i śpiewali w garniturach, tak teraz
kapele pozwalały sobie na więcej swobody. Zespoły chciały
wypracować swój własny styl, który objawiał się nie tylko w
muzyce, ale również stroju czy sposobie bycia. Wspomnieć można
chociażby kolorowe ciuchy Lady Panków, czarno-biały styl
Republikanów, czy ubierającą się jak punkówka Małgorzatę
Ostrowską.
Jak na muzykę wpłynął
Stan Wojenny?
foto: Mirek Stępniak
W
kolejnych latach nowe kapele zdobywały popularność, jednak w
1981 roku z odbiorników telewizyjnych odezwał się Jaruzel ze swym
słynnym przemówieniem. Rozpadające się państwo komunistyczne
nie miało czasu zajmować się takimi pierdołami jak ludziki z
gitarami, więc stan wojenny przeszkodził muzyce rockowej niejako
przy okazji. W programie Trzecim Polskiego Radia zabroniono puszczać
Maanamu, ograniczono liczbę koncertów (kiedyś nawet TSA dostało
nakaz zagrania jednego koncertu, gdyż obawiano się zamieszek) –
to główne konsekwencje owych pamiętnym wydarzeń. Z drugiej strony
Stan Wojenny zainspirował powstanie takich utworów jak Night
Patrol Maanamu i Autobiografia Perfectu, bądź też
kolejne hymny pokolenia.
Urodzeni z jabolem w
dłoniach
Wielu
z tych, którzy na początku lat 80 rozpoczęli zawrotną karierę,
było już w dużej części około trzydziestoletnimi ludźmi. Każdy
wie, że im dalej od 18 roku życia, tym bardziej staro i słabo
czuje się człowiek, wkrótce musiały więc pojawić się,
niestety, wszelakiej maści używki. W końcu granie nawet dwóch
koncertów dziennie wymaga sporo wysiłku, nic więc dziwnego, że
niektórzy przed występem musieli nieco się "naspidować".
Skutkami tego były zdemolowane hotelowe pokoje, ale również groźne
uzależnienia i szkody psychiczne. Szczególnie zapada w pamięć incydent z udziałem Lady Pank, kiedy to Jan Borysewicz nie wytrzymał i pokazał ludziom co nieco. Pewnie nie było tam żadnych dzieci, niemniej koncert odbył się 1 Czerwca, więc gazety mogły pisać, że Lady Pank skompromitował się wyjątkowo zbereźnie podczas koncertu z okazji dnia dziecka. Wynikiem tego zdarzenia było niestety, wycofanie się na jakiś czasu kapeli z działalności.
Jak
wiadomo z teorii ewolucji, słabsze gatunki z czasem zastępują te
silniejsze i bardziej przystosowane, nic więc dziwnego, że zaraz
wyrosło kolejne pokolenie – młodzieńców, którzy
urodzili się z Jabolem w dłoniach :) No, ale to już temat na
kolejny odcinek.
Uzupełniając poprzedni artykuł
(tutaj), chciałbym wspomnieć że wersja albumu, który ja
posiadam (kupiłem w Empiku wersję z 2007 roku, najprawdopodobniej wziętą
z boxa zbiorczego krążków Lady Pank) zawiera dodatkowe utwory.
Chciałbym poświęcić im osobny artykuł, gdyż tych piosenek
jest łącznie... aż dziesięć!
Ostudzę Wasz
zapał – to nie single ani żadne wcześniej niepublikowane
piosenki, jedynie rejestracja koncertu. Dotychczas ukazał się on na
niezbyt znanej kasecie z lat 80. Problemem może być ustalenie,
gdzie i kiedy w ogóle ten występ miał miejsce. Oryginalnie kaseta
informowała, iż koncert ten zorganizowano 16 Listopada 1983 roku w
Warszawie (ustaliłem że konkretnie w Hali Gwardii), ale już moja
płytowa wersja twierdzi, iż 1984 w Świniouściu (festiwal Fama).
Co do zawartości
– znajdują się tutaj oba singlowe utwory, Mała Lady Pank
i Minus 10 w Rio, cztery
piosenki z debiutu i cztery z drugiej płyty W tamtych czasach. LP grał utwory wcześniej, niż wrzucał na płytę, a obie setlisty z tego roku z
Halii Gwardii (link do setlist) mniej więcej się
zgadzają. Sam koncert był prawie dwa razy dłuższy, piosenki
zarejestrowano w innej kolejności, poza tym w spisie piosenek
brakuje tytułowego A to Ohyda.
Obie opcje są więc równie prawdopodobne.
A może Wy
wiecie, jak jest naprawdę?! Jeżeli tak, piszcie komentarze,
najlepiej z jakimś dobrym dowodem i uzasadnieniem (na przykład
wywiady z członkami Lady Pank). ---------------------------------------------------------- Inne materiały o tej kasecie ("Lady Pank Live"): Blog Piotra K. VARIOUSPOSITION
Mniej niż zero, Kryzysowa
narzeczona, Wciąż bardziej obcy – te piosenki zna
chyba każdy. Ukazały się one (wraz z jeszcze kilkoma hiciorami) na debiucie Lady
Pank, więc drugi album, wydany zaledwie rok po tamtym, miał znacznie podwyższoną poprzeczkę. Dzisiaj chciałbym zastanowić się, czy "Ohyda" miała chociaż cień szansy
na przebicie rewelacyjnego debiutu.
Najchętniej słucham:
Zabij
to!
Czas
na mały blues
To
jest tylko rock'n'roll
A
to ohyda
Zacznijmy od tego, że jakościowo krążek wcale nie odstaje bardzo od Wielkiego "Lady Pank". Myślę, że te piosenki mogły zostać przebojami. Co prawda tekstowo jest moim zdaniem trochę gorzej. Dzieła Mogielnickiego z poprzedniego albumu były bardziej przejrzyste, lepiej napisane, bardzo życiowe.Brzmieniowo natomiast jest jak najbardziej w porządku, niekiedy z odpowiednim "nerwem". Szkoda że melodie tak bardzo podobne są stylistycznie do tych z "Lady Pank". Dwa utwory stricte instrumentalne też dają radę, chociaż
moim zdaniem nie równają się Zakłócaniu porządku z
debiutanckiego LP. Podoba mi się użycie saksofonu w Czas na mały
blues (rzecz dosyć rzadka w tego typu zespołach, a naprawdę uwielbiam instrumenty dęte).
Myślę, że oprócz konieczności
sprostania poprzednikowi, do braku sukcesu płyty przyczynić się
mógł brak odpowiedniej promocji. Płyta "Lady Pank" miała
w radiu dużo przebojów, i to już zanim album pojawił się w
sklepach. Tymczasem, z tego co wiem, w 1984 roku nie wydano żadnego
singla, nieco później pojawiły się piosenki promujące album, jednak już nie "Ohydę", ale "LP 3" (Chociaż ona i tak nie zdobyła popularności, jednak z nieco innych powodów).
Ostatecznie jednak uważam, że Lady
Panki powinni byli wtedy nagrać coś zupełnie świeżego i
odmiennego stylistycznie od debiutu, wtedy "Ohyda" zdecydowanie
bardziej zapadłaby ludziom w pamięć.
To jeszcze nie koniec opowieści o tym wydawnictwie! Dalsza część tutaj.
------------------------------------------------------ Inne materiały na temat płyty "Ohyda":
Temat na forum 80s
Blog gdyby wszystkie słowa
Niedawno rozpoczęła się coroczna trasa październikowa zespołu Kult. Pierwsze koncerty odbyły się za granicą, w Londynie i Dublinie, teraz rozgrywana jest część krajowa. Dzisiaj wieczorem odbędzie się koncert w Zielonej Górze, jutro we Wrocławiu... zresztą wszystkie informacje znajdują się na oficjalnej stronie Kultu:
Powyższy filmik była to swoista zapowiedź tego, co będzie się działo na koncertach. Na tę trasę zespół szykuje mnóstwo niespodzianek - piosenek dawno nie granych, czy nawet takich, których nagrań koncertowych nikt nie pamięta! Nie byłem na razie na żadnym koncercie z tegorocznej trasy, niemniej szukałem informacji i oglądałem setlisty. Przyszło też kilka rozczarowań - najpierw dowiedziałem się, że grali piosenkę Najbardziej chciany bandyta w Polsce, potem jednak okazało się, że Kazik z niej zrezygnował (musi naprawdę nie cierpieć krążka "Salon Recreativo"), w kolejnej setliście człowiek ją układający pomylił Marność z Landy. Cieszę się natomiast z wielu piosenek, do których wykonania doszło. Na razie pojawiły się utwory: wspomniana wyżej Marność, Religia Wielkiego Babilonu, Psalm 151 (te piosenki grali także na występach przed trasowych), Wysłannik, Strange, Posłuchaj to do Ciebie,My Chcemy trzymać w garści świat. Informacje o dotychczasowych koncertach i niespodziankach, znajdują się w poniższym linku:
Jedna dobra dusza, użytkownik oficjalnego forum Kultu, udostępnił filmiki z jednego z występów. Nie są może najlepszej jakości, niemniej obrazują zmiany w liście utworów, dlatego postanowiłem je tutaj umieścić.
W dzisiejszym artykule chciałbym
poruszyć temat Polskiej sceny Youtube, a konkretniej kondycji
kanałów muzycznych. Nie mam tutaj na myśli samych kanałów z piosenkami, koncertami, teledyskami, czy nawet coverami bądź kursami gry na gitarze, niemniej napomknę o nich kilka
słów.
Możliwość posłuchania za darmo
piosenki zawsze jest w cenie. Serwisy typu youtube, chomikuj itp.
Pozwalają cieszyć się tą możliwością bez żadnych prawnych
konsekwencji, jeżeli tylko odtwarza i słucha muzyki. Poza tym jest wiele oficjalnych
kanałów firm czy zespołów, jak na przykład SPRecords, gdzie zamieszczone
są całkowicie legalne utwory. Dlatego tego typu kanały są bardzo
popularne i nagrania w nich zawarte osiągają ogromną liczbę
wyświetleń. Podobnie jest z filmikami, na których gitarzyści uczą gry na instrumencie. Zamiast wydawać jeszcze więcej pieniędzy na kosztowną naukę, można bez problemu nauczyć się krok po kroku swojej ulubionej, czy popularnej piosenki.
Dzisiaj bardziej chciałbym się skupić
na filmikach, które w innej dziedzinie (gry, filmy) osiągają na Youtubie sporą popularność. Mówię tutaj oczywiście o vlogach, recenzjach i analizach. Tutaj, nad czym ubolewam, Polska scena wypada bardzo słabo. Sam
prowadziłem tego typu kanał. W mniej więcej dwa lata osiągnąłem
około 100 subów. Dawno już go zamknąłem,
niemniej pamiętam, że najpopularniejszy mój filmik doszedł do
1000 wyświetleń, z recenzji najlepiej chyba wypadła ocena krąża
T.Love "Old is Gold" (ok. 300 widzów). Dobrze, przyznaję,
że te filmy pojawiały się niezwykle rzadko i być może w tym
tkwiła przyczyna małej popularności kanału, niemniej przeglądałem
inne recenzje muzyczne i z reguły liczba wyświetleń nie
przekraczała kilkudziesięciu. Nawet cykl "Klasyczna płyta"
z kanału Krzysztofa Gonciarza ogląda mniej osób, niż znaczna
część filmów, które tam umieszczono. Natomiast "Co oni
śpiewają", czyli filmiki, w których Wybuchające Beczki w
zabawny sposób obnaża głupotę tekstów Polskich piosenek, w ogóle
zostały usunięte, po zaledwie dwóch odcinkach – prawdopodobnie
na wniosek obrażonych twórców (Tak przy okazji, jeżeli ktoś ma
kopię Małej Chinki Czikulinki, niech wrzuci ją w Internet :). Pokazuje
to bardzo dobrze, jak mało vlogów o muzyce się pojawia, bo
nielegalnych kopii każdego dnia wrzucanych jest coraz więcej i najczęściej nikt z tym nic nie robi.
Twórcy nie mają możliwości, aby wszystkich tych nagrań się pozbyć.W tym przypadku vlogów o muzyce, na kilku stronach mają oni dostęp do niemal wszystkich
recenzji.
Oczywiście spoglądając na
zagraniczny Youtube, znajdziesz masę videorecenzji płyt muzycznych,
wiadomo przecież, że względem reszty Internetu nasz kraj jest nieco
opóźniony. Z drugiej strony, muzyka to wspaniała nisza, którą da
się zagospodarować i w konsekwencj wybić się na Twojej Tubie. Jeżeli na
scenie pojawi się jakiś kanał, którego twórca będzie potrafił
zainteresować ulubionymi melodiami w zabawny, niestroniący od
dowcipnej krytyki sposób, na pewno znajdą się ludzie, którzy z
wielką chęcią będą to oglądać.
W dzisiejszych czasach można bez
problemu zdobyć utwory, czasem kilka dni przed premierą, posłuchać
i podjąć decyzję o wydaniu (lub nie) swoich pieniędzy. Ale na Youtube,
liczy się przede wszystkim osobowość.
Pierwszy filmik na moim nieistniejącym już kanale.
Dotychczas nie opisałem właściwie
żadnego albumu studyjnego T.Love. W Biblioteczce płytowej
przedstawiłem już dwie koncertówki – jedną będącą
dwupłytowym wydawnictwem, drugą na krążku DVD. Dzisiaj pora na
jedną z moich ulubionych pozycji w dyskografii zespołu, która
prawdopodobnie nie należy do Waszych faworytów. Zapraszam!
Moje ulubione utwory:
Jazda
Zły
wtorek
Toksyczni
czarodzieje
Model
01
Ajrisz
Nie,
nie, nie
Druga połowa lat 90 to nie był dobry czas dla muzyki T.Love,
przynajmniej według mnie, bo dwa albumy powstałe w tamtym okresie,
czyli "Chłopaki nie płaczą" i "Antyidol"
uważam za najgorsze z płyt Muńka i spółki. Wśród tamtych
piosenek nie jestem w stanie znaleźć dla siebie nic, poza kilkoma
wyjątkami (na przykład Anty, Stokrotka, czy Nie ma
zabawy) reszta piosenek delikatnie mówiąc, nie powala. Mimo iż
późniejszy z wymienionych krążków, z 1999, stworzono pod hasłem
"powrotu do korzeni", mnie w ogóle on do siebie nie
przekonał (ośmiele się stwierdzić, iż to najgorsza płyta
T.Love).
Na "Modelu 01" po raz kolejny (po "Chłopakach")
mamy piosenki bardziej popowe i z prostymi melodiami. W
przeciwieństwie do Al Capone nie ma tutaj jednak żadnych
eksperymentów, to w dużej mierze muzyka z wykorzystaniem gitary
akustycznej (plus jakieś klawisze i gościnna sekcja dęta) i jako
taka nie zachwyca. Myślę jednak, że taka koncepcja przyświecała
autorom od początku i nie brzmi to, jakby było wymuszone przez
wydawcę (jeżeli kiedykolwiek T.Love robił coś zmuszony przez
wydawcę). Stąd zaproszenie do nagrania płyty wielu gości (między
innymi Kazik, Kayah, Smolik) i sporo wykreowanych przebojów -
Jazda, Ajrisz i Nie, nie, nie.
Tekstowo krążek stanowi opowieść o tym, jak na przełomie wieków
XX i XXI zmienił się świat. Znajduje się tutaj mnóstwo piosenek
piętnujących konsumpcjonizm, przesadne przywiązanie do pieniędzy,
samotność ludzką. Pojawiają się teksty o życiu na biednych
osiedlu, o nieszczęśliwej miłości, czy też opowieść o mieście
molochu. Część tych problemów pozostaje aktualna do dzisiaj.
Pora na małe muzyczne
arcydzieło, najlepszą płytę Kultu lat 80! Krążek ten miał
zawierać piosenki inspirowane muzyką psychodeliczną. Akurat tak
się złożyło, że wszyscy muzycy zespołu byli zainteresowani tego
rodzaju twórczością, być może więc w tym tkwił sukces – we
wspólnej fascynacji i w totalnym zaangażowaniu wszystkich
uczestników.
Najchętniej słucham:
Czarne
słońca
Arahja
Do
Ani
Niejeden
Landy
Tan
Teksty również miały pasować do stylu muzycznego. W praktyce w
pełni psychodeliczne są dwa utwory (Czarne słońca i Axe),
pozostałe są nieco prostsze w interpretacji. Wszystkie jednak, bez
wyjątku, są rewelacyjne, niektóre wieloznaczne (Arahja),
niektóre dosadne (Patrz!).
Wersja, którą ja posiadam (podobnie jak wszystkie reedycje
począwszy od roku 1993) rozpoczyna się od piosenki filmowej o takim
samym tytule. Muzycznie i tekstowo piosenka wyjątkowo dobrze
wpasowała się w klimat i założenia pozostałych piosenek, dlatego
nie odstaje od reszty. Co ciekawe, w filmie użyto innej wersji
Czarnych słoń (link do fragmentu filmu: ). Są dwie
piosenki bardziej klasyczne, przypominające muzycznie wcześniejsze
dokonania grupy. Znajdują się na początku i na końcu, dlatego
stanowią niejako klamrę. W środku albumu znajdują się bardziej
wyrafinowane muzycznie perełki. Mamy więc piękną, długą solówkę
waltorni (Niejeden), śpiew ptaków w tle, długie fragmenty
instrumentalne (Tan) i tak dalej. Do dzisiaj na koncertach
Kult gra wiele z tych kompozycji, z których przynajmniej Arahja
stała się kultowa.
Wszystko to składa się w genialną całość, nie mającą
właściwie słabych momentów. Przez wielu uważany jest "Spokojnie"
za największe osiągnięcie grupy, ja również się z tym zgadzam.
Jeżeli nie moja ulubiona, to na pewno najlepsza pozycja w
dyskografii Kultu. Ocena, spokojne 10/10!
Kraina oblegana przez wielkie obce
mocarstwo, jej mieszkańcy nie mają pojęcia o tym, że okupant ma
się coraz gorzej, że powoli traci nad nimi kontrolę. Ludzie nie są
tego świadomi, ponieważ w telewizji sterujący przekazem medialnym
wciąż przedstawiają panujący system jako wspaniały i idealny,
kłamliwie konfrontując bogactwo kraju z biedą i chaosem rzekomo
panującym w królestwach niezniewolonych. Rozrywka również jest
temu podporządkowana – na słynnych festiwalach muzycznych
występuje Maryla Rodowicz, Krzysiek Krawczyk i inni artyści takiego
formatu. Estradowi buntownicy, teraz nie pasujący do modnej
stylistyki, wyjechali bądź ukryli się w swoich piwnicach, czy
garażach, czekając na odpowiedni moment...
"Muzyka w serca wstąpi nam"
Za
nami już dwie części krótkiej historii Polskiego rock'n'rolla.
Owe odcinki obejmowały lata od 1956 do 1975. Kawał czasu, ale tak
naprawdę o tym okresie niewiele mogę powiedzieć. Mimo wielu
talentów, które wtedy się ujawniły, do dzisiaj naprawdę
pamiętamy kilku artystów, a jeszcze mniej z nich, do dzisiaj słuchamy.
Natomiast o latach 80 mogę rozmawiać znacznie dłużej (ale i tak ograniczę
się do dość krótkich felietonów). To dzięki temu okresowi, do dzisiaj największymi klasykami Polskiej muzyki rozrywkowej pozostają właśnie
piosenki rockowe. Wszystko dzięki trzem zjawiskom,
którymi w kolejnych częściach chciałbym się zająć.
Na
festiwalu w Opolu w 1980 wystąpił Maanam. Ja jednak chciałbym
zacząć od rzeczy dwa lata wcześniejszej, czyli Muzyki Młodej
Generacji, która była nierozerwalnie związana z tworzoną od
1976 imprezą zwaną Pop Session. Na potrzeby MMG wybrano nawet hymn! Nie jestem do końca przekonany, jaki to był utwór,
niemniej wszystkie znalezione tropy wskazują na Muzyka w serca
wstąpi nam grupy o nazwie 2 plus 1... kapela bardzo rock'n'rollowa, nie?
Zdecydowanie
lepiej pamięta się, związany zresztą z tym nurtem, festiwal w Jarocinie, chociaż Muzyka Młodej Generacji stworzyła kilku
znanych artystów, choćby Kombi, a i taki Republika czy Maanam mieli
z nią pewne związki. Osobiście mam do Muzyki Młodej Generacji mocno
mieszane uczucia. Fajne było w nim to, że grały tam naprawdę
zróżnicowane zespoły, nie ograniczono się do reprezentantów tylko
jednego gatunku – pojawiły się kapele grające jazzrocka, bluesa, a
nawet muzykę elektroniczną, czy progresywną. Problemem była tylko
ich jakość. Nie mówię tutaj o Korze i Ciechowskim, bo ich gwiazdy
tak naprawdę rozbłysły dopiero w Opolu. Zapoznałem się już
nieco z twórczością tych kapel i muszę stwierdzić, że niezbyt
mi one przypasowały. Wokalista Ogrodu Wyobraźni miał ciekawy głos,
ale nic poza tym. No i zespół Kombi – nie cierpię ich i uważam
za PRL-owską skamielinę (lubię tylko Bez ograniczeń, ale to
głównie z sentymentu do 5, 10, 15). Mało tego, oni próbowali przyłączyć do siebie nawet... Ryszarda Riedla! Co prawda Dżem, również kapela z MMG,
nieco może lepsza od pozostałych, także nie należy do moich
ulubionych, niemniej Riedel to ciekawy człowiek i szkoda by było go
obsadzać w tak kiczowatym zespole, jakim było Kombi.
Mimo
wszystko to właśnie MMG, PopSession i pierwsze lata Jarocina
przetarły szlaki dla boomu rockowego, który w latach kolejnych
rozsadził Polską scenę muzyczną. Współcześnie Muzyka Młodej
Generacji nie kojarzona jest wśród ludzi nieobeznanych z
rock'n'rollem, głównie dlatego że potem przyćmiły ją wydarzenia
znacznie większej wagi – szał związany z Korą, czy jeszcze
później muzyka punkowa.
Ukazał się wywiad z Krzysztofem "Grabażem" Grabowskim. Wokalista informuje w nim, że Pidżama Porno w następnym roku powróci na stałe!
"Od nowego roku Pidżama Porno będzie funkcjonowała jako trio: Kozak, Kuzyn i ja. Na koncertach wspomogą nas nasi kumple."
Działalność grupy została zawieszona już 9 Grudnia 2007 roku, jednak od tego czasu zdarzało się im kilka razy wystąpić, przede wszystkim w Jarocinie. Zagrali między innymi sekretny koncert w Poznaniu, pod zmienioną nazwą Here We Go Tadzik, dzień przed rozpoczęciem wyżem wymienionego festiwalu z roku 2010 (źródło: wikipedia).
W rozmowie Grabaż informuje o swoich planach na przyszły rok. Wyjawia, że odbędzie się wtedy kilka koncertów Pidżamy Porno.
"(...)Trasy
od razu nie będzie, ale będziemy grali. Nie sądzę, żeby to się
zamieniło w trasę. Ja w ogóle chcę odejść od tras na rzecz koncertów
bardziej przygotowanych, w bardziej sensownych miejscach (...)"