sobota, 29 listopada 2014

Internetowe archiwa Jarocina

W ostatniej części historii polskiego rocka tylko pobieżnie opisałem zjawisko punka i najsłynniejszego krajowego festiwalu w Jarocinie. Tam były jedynie zupełnie podstawowe rzeczy, o których nieco bardziej zainteresowany tematem wiedział już od dawna. Dlatego dzisiaj chciałbym przedstawić i uporządkować internetowe materiały na temat klasycznego Jarocina (do 1994 roku) – strony internetowe, nagrania, artykuły itp.

Poszukując szczegółowych informacji i ciekawostek o tej słynnej imprezie, warto odwiedzić przede wszystkim dwa poniższe serwisy:


Pierwszy adres to oficjalna strona Jarocina, w niej znajdują się przede wszystkim informacje o aktualnych edycjach festiwalu – oprócz tego znajdziesz w dziale "Historia" pobieżne rzeczy na temat poszczególnych Jarocinów.

Znacznie ciekawsza jest druga strona – tutaj są przede wszystkim archiwalne artykuły i nagrania z najstarszych edycji, a nawet z "prehistorii"(festiwal Pop Session) Jarocina. Nie uważam nawigacji po serwisie za mistrzostwo intuicyjności, niemniej ilość tekstów rekompensuje te trudności. Menu nawigacyjne znajduje się na dole strony. Po lewej masz różne działy, jak na przykład wywiady, reportaże, filmy, natomiast w czarnej ramce linki do podstron poszczególnych Jarocinów. Na każdej podstronie znajdziesz artykuły prasowe, plany koncertów, często również nagrania mp3, w całości bądź we fragmentach.

Kilka pojedynczych piosenek odsłuchasz na boxie nieco powyżej menu (wśród artystów znajdują się tacy klasycy, bądź zapomniane zespoły, jak Brzytwa ojca, Idee fixe, Dezerter, czy T.Love alternative). Niestety, część nagrań jedynie w bardzo krótkich fragmentach (choćby Mędracy Kultu).

Jak już wspomniałem, jeden z działów to opisy filmów dokumentujących jarociński festiwal i całą jego otoczkę. Konkretnie dwóch produkcji – Fala (na temat Jarocina '85) oraz My Blood Your Blood (dokument BBC, przede wszystkim zawierający fragmenty występów z Jarocina '86).
Oba filmy możesz obejrzeć na youtube. Pierwszy na kanale Piosenki dla dzieci, drugi u SendMeAnAngel69.

W tym serwisie znajdziesz również filmy dokumentujące inne edycji Jarocina.

Na kanale trzezwyjakswinia:


Na innych kanałach:

Oprócz "dokumentów" polecam Ci na Youtube również pojedynce koncerty video w całości:

https://www.youtube.com/watch?v=LvNjkDjkRYI Acid Drinkers – Jarocin '91
https://www.youtube.com/watch?v=28F2B_V3vRk Proletayrat – Jarocin '92

Kończąc temat najpopularniejszego serwisu z filmami, bardzo gorąco polecam kanał Wojtek Ugrewicz, do którego autor wrzucił całą masę koncertów audio z Jarocina i innych festiwali lat 80, ilustrowanych oldskulowym, undergroudnowym obrazkiem kasety magnetofonowej. Wśród ogromnej ilości plików znajdziesz sporo koncertów i pojedynczych nagrań, na przykład występy takich zespołów jak Klaus MitfochIzaak, czy Agonia.

Na koniec serwis Chomikuj. Nie polecam ściągania z nich filmów o Jarocinie, ponieważ znajdują się one na youtube, a po drugie – za obejrzenie całego video będziesz musiał zapłacić. Tymczasem nagrania audio możesz nawet odsłuchać bezpośrednio na chomikowym odtwarzaczu. Najwięcej koncertów z Festiwalu Muzyki Rockowej znajdziesz na dwóch poniższych kanałach:


Wśród masy nagrań, znalazło się miejsce dla takich punkowych kapel, jak na przykład: Dekret, Siekiera, Paranoya, Bruno Wątpliwy, Rekrut.

środa, 26 listopada 2014

Biblioteczka płytowa #24

T.Love ”Old is Gold” (2012)


Każda płyta T.Love oparta jest na innym pomyśle. Najnowsze dwupłytowe wydawnictwo, jak sam tytuł wskazuje, stanowi hołd dla starej muzyki. W przeciwieństwie jednak do płyty "Al Capone", która czerpała inspirację i elementy z disco i glam rocka, ”Old is Gold” sięga po jeszcze starsze, klasyczne gatunki – rock'n'roll, blues, czy muzykę folk.

Najchętniej słucham:
Tamla Lavenda
Poeci umierają
Stanley
2005
Skomplikowany (nowy świat)
Modlitwa

Muzycy używają klasycznych instrumentów, charakterystycznych dla wyżej wymienionych muzycznych gatunków – klawisze, trąbkę, harmonijkę ustną, akordeon i wiele innych. Instrumentów słychać na tej płycie naprawdę sporo. Na płycie numer 1 umieszczono zwyczajne, rock'and'rollowe kawałki, eksperymenty natomiast rozpoczynają się na kolejnym krążku.

Jeżeli chodzi o teksty, w założeniu miały być one poważne, nie znajdziesz tutaj żadnych wesołkowatych piosenek (chociaż prześmiewcze, czy wulgarne - owszem). Niestety, Muńkowi jak zwykle nieraz udało się zepsuć warstwę słowną różnymi niezręcznymi wersetami - szczególnie na pierwszej płycie (Frontline). To jest właśnie problem Zygmunta, według mnie, który nie pozwala mi go nazwać najlepszym polskim tekściarzem – Kazikowi Staszewskiemu swojego czasu udawało się unikać tego typu wpadek.
Początek CD 1 nie nastraja mnie pozytywnie do reszty albumu. Całe szczęście, wszystko zmienia się w drugiej części wydawnictwa. Najpierw pojawia się najbardziej spokojny (ale wcale nie nużący) kawałek Jak nigdy z prostą, przejrzystą warstwą liryczną. Następnie jest Mętna Woda, brudna piosenka z nawiązaniem w tekście do B.B Kinga. Ostatnie trzy utwory należą do moich ulubionych na CD 1: Tamla Lavenda – tutaj o Muniek śpiewa o depresji... falsetem; Poeci Umierają – piosenka pasująca do listopadowego, zadusznego klimatu; i wreszcie Stanley – utwór opowiadający tragiczną historię, która wydarzyła się jednemu ze znajomych Muńka, i bardzo mądrym, refleksyjnym refrenem.

Jednak najlepsze utwory umieszczono dopiero na drugim krążku. Okazuje się on zdecydowanie lepszy od poprzedniego – zarówno tekstowo (po raz pierwszy od... chyba zawsze, Muniek używa przekleństw!), jak i muzycznie i aranżacyjnie. Zawiera znacznie ciekawsze kompozycje, są one bardziej różnorodne i ciekawe. Jest tutaj nawet kilka nawiązań do... muzyki afrykańskiej - na przykład w piosence Orwell or Not Well pojawił się gościnnie Pako Starr.





poniedziałek, 24 listopada 2014

Kult - Top 10 piosenek, cz. 1 "Studyjna"

Dzisiaj czas na pierwszą część zestawienia moich ulubionych piosenek Kultu. To dla mnie zespół szalenie istotny, uwielbiam wiele ich piosenek i z pewnością mógłbym zrobić top 30, a nawet top 50 utworów Kultu. Zdecydowałem jednak, że podzielę to zestawienie na dwie części.

Pierwsza część nazwałem ”Studyjną”. Pozwoliłem sobie na następującą selekcję – na listę wejdą utwory, które bardziej podobają mi się w wersji płytowej, niż na koncertach, bądź takie, które w ogóle na setlistach się nie pojawiały (ewentualnie pojawiały się bardzo rzadko / w ogóle nie słyszałem ich w wersji na żywo). Spodziewaj się więc kilku niedocenianych i zapomnianych kawałków. Jak zwykle wybrałem każdą piosenkę z innej płyty,

Standardowo linki do top 10 (wprost z kanału wydawcy SP Records, można więc ich słuchać 200% legalnie) znajdziesz poniżej:


Natomiast jeżeli chcesz poznać moją opinię na temat poszczególnych piosenek, zapraszam już teraz na szczegółowe omówienie wszystkich pozycji z top 10 utworów zespołu Kult.

10 Miejsce. TDK Kaseta.
Miał być Kult studyjny, a tutaj miejsce dziesiąte należy do piosenki, która ukazała się na koncertowym ”Tan”. Nie mogę jednak zamieścić TDK Kasety w części koncertowej zestawienia, a to dlatego, że pozostałe wykonania live straciły coś z klimatu i atmosfery wersji płytowej. Rewelacyjnie brzmi refren ”kaseta” wykrzykiwane w kółko przez Kazika :)


9 Miejsce. Jutro wszystko zmieni się.
Bardzo przyjemna piosenka, porzucona (na koncertach) przez zespół Kult tuż po wydaniu ”Hurry”. Tekst opowiada o nowym życiu – chociaż niektóre rymy są niezbyt udane (”Politycy z potylicy / i wojskowi z zagranicy”), jednak całość ma swój niewątpliwy urok. Największą natomiast wspaniałością tej piosenki jest genialna solówka na puzonie. Jarosław Ważny pokazał w tym utworze, że jego instrument może grać niemal tak fajnie, jak waltornia.

8 Miejsce. Sen Bruna S.
Utwór z bardzo niedocenianej płyty ”Salon recreativo” (na tegorocznym występie w Dublinie Kazik porzucić wykonanie Najbardziej chcianego bandyty w Polsce, mimo iż ten został umieszczony na setliście kartkowej). Posiada dziwny, surrealistyczny tekst, moim zdaniem zbliżony atmosferą do twórczości Schulza, chociaż Kazik zarzeka, że czerpał z niego inspiracji. Klimatu dopełnia oczywiście muzyka, gdzie szczególną uwagę zwraca gra trąbki. Podczas gdy zwrotki to spokojna melodia, w trakcie refrenu utwór niespodziewanie nabiera dynamiki. Tam też został użyty jeden z moich ulubionych efektów – nałożenie na siebie dwóch wokali, śpiewających inny tekst.

7 Miejsce. Yvette.
Jest to całkowicie wymyślona historia, ale Kazik śpiewa bardzo przekonująco, jakby naprawdę znał i przyjaźnił się z dziewczyną o imieniu Yvette. Piosenka, w której tekst dominuje nad muzyką.
Niemniej jakaś melodia występuje. Nagranie rozpoczyna się od partii gitary nieelektrycznej, potem wchodzą grające już do końca klawisze. Gdzieś tam wybrzmiewa delikatna melodia waltorni. Pod koniec piosenki występuje prosta i niezbyt zachodząca w pamięć solówka na elektryku.

6 Miejsce. Bracia.
Piosenka z ”Poligono Industrial”, zaskakująca podobnie jak cały krążek. To chyba najbardziej różnorodna, jedna z najdłuższych kompozycji zespołu Kult. Pomimo tego, iż bardzo dynamiczna nie jest, to jednak ani przez chwilę nie nudzi.
Również wokalnie i tekstowo Bracia mocno się wyróżniają. Pojawiają się rozległe partie rapowane i tylko pierwsze zwrotki (”Bracia, pora zbierać się”) oraz końcówkę można by określić jako ”kwestie” śpiewane. Sam tekst nie opowiada żadnej konkretnej historii, to raczej zlepek niepowiązanych ze sobą wersów (partia ”Jedna pani drugiej pani...” czy ”Miasto płonie i rotunda też...”).


5 Miejsce. Ja Wiem to.
Jeden z najostrzejszych utworów w wykonaniu Kultu, z najbardziej chyba mrocznym i pesymistycznym tekstem Staszewskiego. Opowiada o gnieździe skażonym złem i zepsuciem (jako żywo przypomina obecną sytuację w Polsce, chociaż Kazik mówił, że nie o to mu chodziło). Podobnie jak wiele piosenek z ”Ostatecznego krachu”, użyto tutaj samplerów, wcale nie łagodzą one jednak wymowy i ostrości Ja wiem to.

4 Miejsce. Bliskie spotkanie...
Utwór z genialnej płyty ”Muj Wydafca”, muzycznie najlepszy z całego krążka. Tym razem piosenka w stylistyce jazzowej. Obowiązkowo pojawia się instrument dęty, klawisz, czy charakterystyczna jazzowa gra perkusji.
Tekst opowiada o spotkaniu człowieka i przedstawiciela obcej cywilizacji. Kosmita przedstawiony w tekście różni się znacznie od wizerunku utrwalonego w popkulturze – ten brzydzi się przemocą i dziwi, że wojna na niebieskiej planecie to dochodowy interes. Kazik sugeruje, że w porównaniu między ziemianami i obcymi, to właśnie ufoludki mogliby okazać się bardziej ”ludzcy”.


3 Miejsce. Nie dorosłem do swych lat.
Piosenka wykonywana oryginalnie przez Stanisława Staszewskiego. I jeżeli poprzednie miejsce należy do jednego z lepszych muzycznie utworów Kultu, Nie dorosłem do swych to mistrzostwo i majstersztyk. W piosence zostało wykorzystanych mnóstwo instrumentów, oprócz standardowych również fisharmonia, czy ”próbka”. Co ciekawe, jeden z nich jest tak dobrze ukryty, że nawet członkowie Kultu nie pamiętają, w którym miejscu kompozycji go umieścili. Dzięki Kazikowi i spółce piosenka zyskała niesamowitą aranżację, natomiast genialny tekst zawdzięczamy Stanisławowi.


2 Miejsce. Czarne słońca.
Jeden z tych utworów, które brzmią genialnie na płycie, ale koncertach straciły całą swą moc. Wyjątek stanowi tu wersja bez prądu, gdzie dodano klimatyczną partię na trąbce. Wątpię, aby waltornia brzmiała tutaj równie dobrze.
Mówiąc Czarne słońca, myślę przede wszystkim o genialnym Januszu Grudzińskim. Jego pełna napięcia partia klawiszy przeszła już do kanonu charakterystycznych melodii zespołu Kult. Oprócz klawiszy, w kompozycji grają rolę również inne instrumenty, głównie gitara elektryczna.



1 Miejsce. Wolność.
Kazik uważa, że wersja płytowa jest zbyt powolna, dlatego podczas koncertów zaczęto Po co wolność grać znacznie szybciej. Moim zdaniem ta wersja brzmi gorzej. Na krążku ”Kaseta” jest wystarczająco dynamicznie, nie wiem więc skąd to kombinowanie. Jednak, powiem wam szczerze, muzyka w tej piosence nie jest dla mnie najważniejsza.

Tekst okazuje się genialny (szczególnie pod koniec), zarówno jeżeli chodzi o formę – dobór słów, rymów, wersów, jak i treść. Absolutnie najlepszy liryk na ”Kasecie” (powstał dużo wcześniej, po prostu cenzura nie pozwalała go umieścić na płycie), aktualny w chwili powstania, ale również w dzisiejszych czasach. Pewnie pozostanie prawdziwy w dalekiej przyszłości.

środa, 19 listopada 2014

Biblioteczka płytowa #23

Kult MTV Unplugged (2010)



W swej historii zespół Kult nagrał jedną koncertówkę, Tan. Kazik nie jest z niej zadowolony. Trudno się dziwić, w końcu utworów było tam bardzo mało utworów (zaledwie 9), a i jakość nagrań pozostawiała wiele do życzenia. Jedynymi jasnymi punktami, jak dla mnie, są piosenki TDK Kaseta oraz Arahja w wersji z waltornią.

Na drugie tego typu wydawnictwo fani musieli czekać aż do XXI wieku - MTV zaproponowało zespołowi nagranie płyty w ramach słynnego na całym świecie programu Unplugged. Co ciekawe, nie była to pierwsza styczność formacji z występami akustycznymi. W 1993 roku odbył się rejestrowany koncert "bez prądu" z serii promującej "Tatę Kazika". Miało to chyba zostać wydane, jednak skończyło się na krążącym w internecie bootlegu (nie w całości, bowiem Kult na bisach grał jeszcze Do Ani oraz cover solowego Kazika, Kobieta wyzwolona).

Wrócę jednak do lat współczesnych. Dotychczas w koncertach Unplugged, oczywiście chodzi o polskie zespoły, wzięli udział tacy artyści jak Kayah, Wilki, czy Hey. Jak na ich tle wypadł Kult? Cóż, to na pewno nie ten poziom, co krążek ”Hey – MTV Unplugged”, gdzie muzycy zdecydowali się na zupełną zmianę aranżacji utworów (teraz Teksański brzmi jak prawdziwe country) oraz wykorzystanie całej masy egzotycznych instrumentów. W tym przypadku są to po prostu piosenki Kultu zagrane na akustycznych instrumentach, gdzie najbardziej nietypowe okazują się mandolina i bandżola. Utwory przeszły lekkie modyfikację, czasem nawet zmianę aranżacji, w pierwszym przypadku wyszło to na dobre (Czarne słońca, Berlin), w drugim całkowicie zepsuło kompozycje (Arahja, Brooklynska rada żydów).

Chłopaki wyselekcjonowali utwory z bogatej kolekcji setek piosenek zespołu. Na szczęście nie ograniczyli się do największych przebojów, zagrali również wiele perełek. Pozytywnie zaskoczyły mnie takie utwory jak: W czarnej urnie, Mędracy, Umarł mój wróg, Bliskie spotkanie trzeciego stopnia, Nie dorosłem do swych lat. Szkoda, że odrzucono takie utwory, jak Piotr Pielgrzym i Skazani (wiem, że początkowo miały się pojawić).


Do dzisiaj zespół Kult gra trasę Unplugged – odbywają się one na początku roku, cena biletów przewyższa wartością zwykłe występy. Za to setlistę znacznie poszerzono, oprócz dwóch piosenek wyciętych z oryginalnego wystąpienia (Gwiazda szeryfa, Bal kreślarzy), możesz usłyszeć również Notoryczną narzeczoną, Wolność, Twoje słowo jest prawdą i wiele innych.

Inne materiały o MTV Unplugged:


piątek, 14 listopada 2014

Youtobowo, koncertowo - Krótkie spięcie

Dzisiaj koncert młodego zespołu (nie mylić ze starym zespołem Krótkie spięcie, występującym w latach 80 między innymi na Rockowisku), którego członkowie poznali się jeszcze w szkole. Na razie grają covery polskich i zagranicznych kapel, jednak zarzekają się, że już niedługo zaprezentują własny, autorski repertuar. Polecam zajrzeć również na ich profil Facebookowy:
https://www.facebook.com/KrotkieSpiecie

Wejdź na poniższy link, aby wysłuchać krótkiego koncertu:

czwartek, 13 listopada 2014

Historia polskiego rock'n'rolla, cz.5

Poprzednie części cyklu
cz. 4 (boom polskiego rocka): http://tinyurl.com/lbwfykm
cz. 3 (muzyka młodej generacji): http://tinyurl.com/ktu6fd9
cz. 2 (początki cz.2): http://tinyurl.com/n64z65s
cz. 1 (początki cz.1): http://tinyurl.com/lj3oj7t

         1980-1989

"W powietrzu dziwnie pachnie punkiem punkiem!!!"


Ludzie szaleli na punkcie Maanamu, chodzili do Opola czy na inne festiwale, by posłuchać Lady Pank bądź innych zespołów. Tymczasem w swoich domach dorastali młodzi chłopcy, zbuntowani, a nie mogący wyrazić swego buntu wobec otaczającej ich rzeczywistości. W końcu jednak znaleźli miejsce, gdzie mogli wykrzyczeć swoje poglądy i ubierać się tak jak chcą, nie będąc przy tym narażeni na przemoc ze strony milicji, żulów czy innych porządnych ludzi. Tak jest, dzisiaj zajmę się muzycznym fenomenem, znanym jako polski punk! Przypomnę ludzi, którzy obalili komunę, kombatantów, dzięki którym możesz, będąc mężczyznami, zapuścić sobie długie włosy, czy nosić na uszach kolczyki.

Punk to w gruncie rzeczy przyspieszona wersja rock'n'rolla, więc i początki tego ruchu w Polsce wyglądały podobnie, jak trzydzieści lat wcześniej historia polskiego big bitu. Pierwszym polskim zespołem punkowym był Kryzys, jedna z kilku kapel założonych przez Roberta Brylewskiego. W pewnym programie telewizyjnym wystąpili oni w maturalnych garniturach, i chociaż grali dosyć grzecznie, to i tak wzbudzali swymi piosenkami gniew systemu. Program ten miał na celu ośmieszyć tę muzykę i przedstawić jej przedstawicieli jako niewychowanych dzieciaków. Kryzys był dla polskiego "śmieciowego" rock'n'rolla mniej więcej tym, czym Sex Pistols dla zagranicznego – przetarli oni szlaki, zrobili dziurę w murze, sprawili że mogły powstać nowe kapele.


Wszystkie te super popularne zespoły grające koncerty dla komunistycznych agentów siedzących w pierwszych rzędach, mogły sobie grać, punkowcy jednak nie chcieli tam się pokazywać. Chcieli posiadać własny festiwal. Swoją nisze polski punk znalazł między innymi na Róbrege, na Gdańskiej scenie Alternatywnej, a w końcu w Jarocinie. Do tego ostatniego punkowcy się dokleili (Jarocin związany był raczej z wykonawcami Muzyki Młodej Generacji), ale to właśnie z tym konkursem młodych talentów, do dzisiaj są kojarzone piosenki tego jarocińskie. W ramach festiwalu, w ciągu kilku lat jego istnienia, wystąpiło wielu artystów, na przykład po raz pierwszy pojawili się Robert Gawliński, czy Paweł Kukiz. Najważniejsze kapele Jarocina to (moim zdaniem) Dezerter, KSU, Siekiera, T.love Alternative (pierwsza kapela ironiczna, która była inspiracją dla takich gwiazd lat 90 jak Big Cyc i Piersi). Największym szacunkiem darzę oczywiście Kult, zespół, który nie chciał brać udział w konkursie, pojawił się na Jarocinie dopiero jako ”gwiazda”. W latach 80 grupa Staszewskiego popełniła kilka ikonicznych utworów – Polskę, czy Arahję.

Polski punk wywarł ogromny wpływ na naszą muzykę, ale również kulturę i obyczaje. Z początku wszyscy ci młodzieńcy w dziwnych strojach, z wyglądem całkowicie odbiegającym od ówczesnego kanonu, byli pogardzani i traktowani jak śmiecie. Wkrótce jednak muzyka ta zdobywała coraz większą popularność. Wiele dzisiejszych klasycznych zespołów rockowych, zaczynało jako punkowcy, bądź inspirowała się tego typu twórczością.



środa, 12 listopada 2014

Biblioteczka płytowa #22

Lady Pank "Międzyzdroje" (1996)


Uwaga! Przed Tobą prawdopodobnie jedyny rozbudowany artykuł o tej płycie na Internetach. "Międzyzdroje" należy do podobnej kategorii, co choćby "Salon Recreativo" Kultu – album niedoceniany, ale moim zdaniem świetny.

Najchętniej słucham:
Czy czujesz jak
Nikt nie umie tak jak Ty
Piąta rano
Hotel Polska
Nie chcę litości
Odjeżdżałem z nią

Po bardzo ostrej, momentami wręcz hardrockowej płycie ”Na na” przyszedł czas na coś spokojniejszego. Przypomina to bardziej klasyczne dokonania zespołu (z lekką domieszką bluesa), z czego Taka wyspa spokojnie mogłaby zostać umieszczony na najwcześniejszych albumach. Chociaż pojawia się mocniejszy kawałek Nikt nie umie tak jak Ty, to jednak dominują tutaj "wakacyjne" (jak to określa polska wikipedia) klimaty. Coś w tym jest – instrumentalny, umieszczony na sam koniec utwór tytułowy, brzmi trochę jak muzyka hawajska :) Wszystkiego słucha się bardzo miło, w kilku miejscach dodałbym jednak jakieś solówki (gościnne smyczki w utworze Nie ma litości brzmią bardzo dobrze, jednak pasowałoby na koniec kompozycji dograć drugą wstawkę gitarową).

Janusz Panasewicz do poprzednika napisał swoje dwa pierwsze teksty. Wypadły one moim zdaniem rewelacyjnie. Najwyraźniej zespół miał podobne zdanie, gdyż ”Międzyzdroje” wypełniają tylko i wyłącznie dzieła Panasa. Najlepiej wychodzą mu piosenki o miłości – inne również brzmią bardzo dobrze, jednak nie są zbyt przejrzyste i tak naprawdę nie wiadomo do końca o co w nich chodzi. Głównym motywem do napisania tekstów był moim zdaniem jakiś zawód miłosny, którego Panasewicz doświadczył. Najlepiej widać to w piosenkach Nikt nie umie tak jak Ty oraz Piąta Rano. Odjeżdżałem z nią stanowi opis spotkania dwojga kochanków, wątpię jednak aby była to historia z życia wzięta (chociaż brzmi bardzo autentycznie). Nie chcę litości natomiast to opis uczuć towarzyszących rozstaniu – zostało to napisane tak, jakby autor rzeczywiście bardzo cierpiał po stracie. Podsumowując, w 1996 dobra forma wokalisty, jeżeli chodzi o teksty, nadal trwa, co najlepiej widać po tych czterech opisanych wcześniej piosenkach.

Podstawowy album oceniam bardzo wysoko, w prywatnym rankingu znajduje się na trzecim miejscu – za ”Lady Pank” i poprzednim albumem ”Na na”. Mojego wrażenia nie psują trzy dodatkowe kompozycje umieszczone w posiadanej przeze mnie reedycji albumu. Chociaż jakością odbiegają do ”Międzyzdrojów”. Byś imię miał – kolejna rzecz spółki Borysewicz/Panasewicz, być może odrzucony utwór (pasuje raczej do płyty "Łowcy głów"). Choćby nie wiem coduet z Panasa z Robertem Gawlińskim, co odczytuję za minus, ponieważ nie trawię tego wokalisty. Trzecia piosenka to cover Krzysztofa Klenczona pt. Spotkanie z diabłem – nagranie z telewizji, niestety marnej jakości, pasujące raczej do darmowego bootlega, niż komercyjnego albumu.

I na koniec, ponieważ rzadko zdarza się znaleźć opinię o ”Międzyzdrojach”, chciałbym wiedzieć jaki jest Twój osąd na temat krążka. Uważasz, że jest niedoceniany? A może słusznie popadł w zapomnienie? Oceń album w komentarzu, zachęć do tego innych, którzy mieli z nim styczność.




poniedziałek, 10 listopada 2014

Akcja: "Wiercenie dziury w brzuchach Suflerom"

Kilkukrotnie narzekałem już na ostatnią trasę w karierze Budki Suflera pt. "A po nocy przychodzi dzień...", a konkretnie na niezróżnicowanie utworów na koncertach - każdy występ składa się praktycznie z takich samych piosenek (inna jest najwyżej kolejność). Mało tego, zabrakło kilku piosenek granych jeszcze w tamtym roku - Świat od zaraz, Młode lwy oraz Cały mój zgiełk. Dlatego zdecydowałem dzisiaj otworzyć "Wiercenie dziury w brzuchach Suflerom".

Pod tym długim tytułem kryje się akcja, dzięki której Budka Suflera na jednym ze swoich ostatnich koncertów zagra jakiś nigdy nie grany przebój, albo chociażby te wyżej wymienione. Przebiegać będzie w dwóch etapach. W pierwszym z nich wybierzmy kilka piosenek, który chcielibyśmy na koncertach usłyszeć. W tym celu utworzyłem ankietę, gdzie każdy może wybrać po jednej piosence z każdej płyty studyjnej (dodatkowo do wyboru Czas ołowiu, Jolka w wykonaniu Cuga, Stąd do gwiazd i Tylko dla orłów).

http://moje-ankiety.pl/respond-70331.html

Osobiście starałem się nie kombinować, i wybierać utwory grane jeszcze w latach 90 i XXI wieku (moje typy to: I tylko gwiazda, Tyle z tego masz, Rock'n'roll na dobry początek, Cały mój zgiełk, Giganci tańczą, Obraz bez ram, Młode lwy, Noc, Nic nie boli tak jak życie, Świat od zaraz, Mokre oczy, Breathing you, Zostań jeszcze, Jolka w wykonaniu Cuga).

Ankieta niech trwa cały tydzień. Drugi etap polega na tytułowym "wierceniu w brzuchu". Proponuję, aby wszyscy zainteresowani wysyłali prośby o to, aby Suflerzy dołączyli do setlisty jeden nowy numer, w różnorakiej formie (maile, listy, spotkania z muzykami). Raczej niech to będą maksymalnie cztery piosenki (można zrobić dodatkową ankietę), także prośby o zagranie "czegokolwiek".

Można zrobić również inaczej np. jeden zbiorowy list z nazwiskami wszystkich popierających akcję osób. Pomysłów na pewno znajdzie się wiele. 
I właśnie na koniec chciałbym znać Wasze opinie, jak to zorganizować i co można jeszcze zrobić. Chętnie też rozwieję wszystkie Wasze wątpliwości dotyczące akcji.

sobota, 8 listopada 2014

„Tak bardzo, bardzo kocham Cię” - Małżeństwa, romanse, związki polskich muzyków rockowych.

źródło: nocoty.pl

Słynne stwierdzenie „seks, drugs and rock and roll” wyraża raczej wyobrażenia ludzi o stylu życiu muzyków rockowych, niż stan faktyczny. Z tym przygodnym seksem z każdą fanką, która się nawinie, to gruba przesada – ludzie Ci są zbyt zajęci muzyką, aby jeszcze znajdować sobie kochanki (trochę inaczej jest z używkami, niemniej prędzej czy później wykonawcy uświadamiają sobie ich zgubny wpływ). Oczywiście świat nigdy nie jest czarno-biały, więc na jednego Micka Jaggera, który to dziewczyny i kochanki zmienia jak rękawiczki, przypada jeden James Hetfield, wierny małżonce od około 20 lat.
Tak naprawdę wśród wykonawców możemy – tak jak w każdej grupie – znaleźć wiecznych kawalerów, wiernych małżonków, czy ludzi którzy po latach szaleństw postanowili w końcu się ustatkować. Wspomniałem przed chwilą o muzykach zagranicznych, dalsze przykłady chciałbym jednak oprzeć na polskim rock'n'rollowym podwórku. Przygotujcie się więc na pasjonujące historie z życia wzięte, rodem z newsów na Pudelku (może trochę przesadzam, ale faktycznie, część zawartych tutaj informacji zaczerpnąłem właśnie z takich źródeł :)

Weźmy takiego Grzegorza Ciechowskiego, naszego poetę, który tak sugestywnie opisywał fizyczną relację między dwojgiem ludzi. Facet miał w sumie trzy kobiety – kilka lat małżeństwa z Muchlińską, potem głośny i długi romans z Małgorzatą Potocką, a pod koniec życia ślub z Anną Wędrowską. Ostatnio Potocka napisała książkę, gdzie opisuje lata partnerstwa z Obywatelem GC i różne pikantne szczegóły ze wspólnego życia. Nie czytałem owej pozycji, bo guzik mnie obchodzi, gdzie i co oni tam nawzajem robili. O tym, że Ciechowski w końcu zamarzył o stabilizacji, niech świadczy fakt, że w ciągu 7 lat drugiego małżeństwa doczekał się aż trójki dzieci, podczas gdy z Potocką miał tylko córkę Weronikę. Ostatnio obie partnerki Obywatela toczyły ze sobą spór, którą z nich on bardziej kochał, to znaczy – która ma większe prawa do jego majątku :) Przykład Grzegorza z Ciechowa należy do tych bardziej ”hardcorowych”. Najczęściej muzycy rockowi z Polski mieli dwie żony, bądź całe życie są wierni (mniej lub bardziej) jednej kobiecie.
Janusz Panasewicz ożenił się w 1980, obecnie jest rozwiedziony, jednak ma stałą partnerkę, doczekał się aż czterech synów – Wojciecha, a także bliźniaków Brunona i Juliusza. Napisałem czterech? No właśnie, kilka lat temu okazało się, że Panas ma nieślubne dziecko z kochanką ze Stanów Zjednoczonych. Przez długi czas ani fani, ani media nie miały o tym pojęcia, chociaż pierwsza wskazówka pojawiła się na okładce płyty ”Na Na” z... 1994 roku. Otóż napisane tam było, że piosenkę Młode orły zespół dedykuje ”Karolinie i Olivierowi”. Romans trwał, podczas gdy wokalista Panków mieszkał w Chicago (jego zespół zawiesił wtedy działalność), po powrocie do kraju ich miłość się skończyła, do dzisiaj mają jedynie sporadyczne kontakty.
Jego najsłynniejszy kolega z Lady Pank, Jan Borysewicz, zawarł dwa małżeństwa, doczekał się dzieci, a nawet wnuków. Natomiast od czasu do czasu widzę na Pudelkach artykuły o tytułach w stylu ”Borysewicz z nową dziewczyną”.
Inny wokalista zespołu zaliczanego do nurtu ”dinozaurów”, Krzysztof Cugowski z Budki Suflera, również miał dwa ożenki, z drugą kobietą żyje do dziś (poznał ją również w Ameryce, podczas trasy Budki Suflera w USA). Natomiast jego koledzy z zespołu – Romuald Lipko i Tomasz Zeliszewski – przez całe swe życie pozostali wierni jednej. Jeśli chodzi o jeszcze inne postacie związane z Budką, piosenka Jolka, Jolka, pamiętasz to historia autentycznej miłości między twórcą tekstu Markiem Dutkiewiczem, a pewną Jolantą, żoną literata. Romans ten nie trwał zbyt długo, autor Jolki dzisiaj ma inną partnerkę.
Czy istnieją polscy wykonawcy, wierni od zawsze jednej i tej samej? Oczywiście, że tak, pokusiłbym się o stwierdzenie, że takich jest zdecydowana większość. Natomiast, czy istnieją małżeństwa rockowców bez żadnych skaz, romansów, problemów? Oczywiście, że nie, ale znajdziecie takie wśród ”zwykłych par”?

Najbardziej sensacyjna wiadomość o 
Kaziku - jego żona nosi czerwone rajstopy!!!
(news prosto ze strony Faktu)
Z pewnością najbardziej blisko takiego ”ideału małżeństwa” dotarł związek pary Anny i Kazimierza Staszewskich. Mimo różnych doświadczeń i problemów, o których Kazik nie wstydził opowiadać w wywiadach, czy swoich tekstach, ich miłość zardzewiała. Mają dwóch synów, doczekali się nawet dwójki wnuczek. Co ciekawe, mimo iż pobrali się dosyć wcześnie, nie od razu było takie pewne, że będą razem. Staszewski był bardzo nieśmiały do kobiet i jego przyszła żona musiała o niego zabiegać, jednak wtedy Anna miała już chłopaka. Związkowi pomogło to, że narzeczony... poszedł do wojska! Ciekawe jak musiał się czuć, kiedy otrzymał przepustkę, a jego ukochana była już z innym.
Nieco inaczej swoje małżeństwo traktował Muniek Staszczyk. Mimo tego, iż od lat żyje z Martą, w trakcie wspólnego życia nie obyło się, jak sam Zygmunt przyznawał w wywiadach, bez różnych kryzysów. Nie chcę pochopnie mówić, że były jakieś zdrady seksualne, niemniej na okładkach płyt T.Love pojawiały się czasami nazwiska tajemniczych kobiet, np. Mallory, ostatnio Menora Bentz (na płycie ”Old is gold” opisywana jest ona jako inspiracja dla takich piosenek jak 2005, czy Moja kobieta, czyli utworów opisujących romans).
Innym dobrym przykładem zgodnego małżeństwa z pewnością będzie Monika Gawlińska i jej partner, wokalista Robert Gawliński, o którym Krzysztof Skiba kiedyś powiedział Wojciechowi Cejrowskiemu mniej więcej, że śpiewa same piosenki o tym, jak bardzo kocha żonę. Oczywiście i w tym przypadku nie obyło się przez te wszystkie lata bez kryzysów. Kiedyś, za karę za swoje wybryki, wokalista dostał od swojej ukochanej nożem w du... pośladki. Podobno bardzo szybko się pogodzili.
Mógłbym wymienić pewnie jeszcze więcej przykładów, niemniej w większości ograniczyłoby się to do imion i nazwiska par, bo też nic sensacyjnego, żadnych historii rodem z Pudelka, o tych związkach nie można napisać. I pewnie bardzo dobrze, bo może to znaczyć, że nadal bardzo się kochają.

Ogólnie, małżeństwa ”rockowe” okazują się znacznie bardziej trwałe czy, niż związki choćby wśród polskich aktorów, czy celebrytek popowych. Wiele z nich mogą stanowić dobry przykład dla szarych ludzi. Absolutnie nie zgadzam się z tym, że rock'n'rollowy świat to wyłącznie kraina zepsucia, zdrad i przygodnego seksu. Jak już pisałem, te wszystkie niekoniecznie moralne historie, zdarzają się w różnych ”zwyczajnych” małżeństwach.

Linki:

czwartek, 6 listopada 2014

Biblioteczka płytowa #21A

"Chwileczkę! Przecież okładka, którą tam umieścił, to wydanie zbiorcze wraz z płytą Al Capone! Czemu opisałeś tylko koncertówkę?!". Zawsze staram się przedstawiać okładki właśnie wydania, które sam posiadam – tak również jest i w tym przypadku. Dlatego dzisiaj nadrabiam zaległości i opiszę album z 1996.

T.Love "Al Capone" (1996)



Najchętniej słucham:
Jak żądło
Klaps
Gaz
No pasaran, 19.11.95
Kosmos
Dzień
1996
She Loves Dostoyevsky

Tak naprawdę na tej składance, którą mam, najważniejszą płytą jest właśnie ”Al Capone”. To krążek w historii T.Love przełomowy. Miał zarówno dobry, jak i negatywny wpływ na dalszą muzyczną ścieżkę grupy. Do pozytywów zaliczam to, iż od tej pory chłopaki zaczęli coraz odważniej podchodzić do muzyki. Dzięki temu mamy zarówno popowy ”Model 01”, jak i wydawnictwo ”Old is gold”

Album przede wszystkim zachwyca muzycznie. Co prawda T.Love zwrócił się w stronę melodii bardziej popowej, jednak mankament ten jest niwelowany przez wielką różnorodność. Głównymi inspiracjami były gatunki disco i glam rock, jednak można usłyszeć tutaj bardziej klasyczny punk (Dzień), piosenki popowe (Kosmos), czy muzykę "elegancką" (Klaps, She loves Dostoyevsky). Oprócz członków zespołu zagrała również rozbudowana sekcja dęta i smyczkowa. Za niezbyt trafione uważam wykorzystanie melodii typu "umca-umca", które trafiły do tych najsłabszych momentów Al Capone, jakimi są Mamonabomba, czy Olej. Niemniej w większości utworów muzycy dają z siebie wszystko – piosenki dynamiczne mają w sobie czad, natomiast te spokojniejsze są bardzo klimatyczne (szczególnie podoba mi się perkusja w Klapsie). Natomiast, jeżeli w piosence No pasaran, Paweł Nazimek rzeczywiście zagrał te wszystkie szybkie gitary (tak jak sugeruje spis wykonawców) – szacunek dla niego, dotychczas go nie doceniałem!

Nad melodiami na tym albumie zachwycam się niemożebnie, nie mogę jednak za wiele dobrego powiedzieć o tekstach. Tylko kilka porusza poważniejszą tematykę (No pasaran), reszta to głupoty, traktujące między innymi o kobietach-masochistkach, czy uciekaniu przed ”dziewczynami”. Do takiego muzycznego misz maszu one pasują, niemniej mam wrażenie, że od tej płyty zaczęła się słabsza forma tekstowa Muńka, która ciągnie się moim zdaniem do dzisiaj. To tutaj pojawiają się pierwsze infantylne utwory o miłości i inne głupie teksty, rzecz charakterystyczna dla późniejszej twórczości Zygmunta.

Podsumowując, Al Capone ma rewelacyjną muzykę i słabe, ale pasujące do konwencji teksty. Do jej wad zaliczyłbym również zbyt dużą liczbę piosenek i głupich przerywników w stylu My name is Łukasz. Gdyby pozbyto się niektórych kawałków, wyszłaby najfajniesza płyta T.Love. A tak ma ona u mnie nieco dalsze miejsce (aczkolwiek dalej bardzo wysokie).

środa, 5 listopada 2014

Biblioteczka płytowa #21

T.Love "I Love you" (1994)



Dzisiaj mam dla Was koncertową płytę T.Love. Zawiera zarejestrowane fragmenty trzech koncertów, które odbyły się w Listopadzie 1993 roku. Był to zły okres dla zespołu – właśnie miał odejść Jan Benedek, autor praktycznie całego ówczesnego repertuaru, więc koncerty te odbyły się w ponurej atmosferze, dodatkowo potęgowanej przez jesienną porę (być może sypał wtedy już śnieg?), co jednak moim zdaniem wyszło na dobre. Muzycy nie przepadają za "I love you", a ja uważam, że zadziałała tutaj pradawna zasada – że najlepsze rzeczy rodzą się w najgorszych czasach. Wyszła koncertówka o tyle słabsza od "T.Live", że pozbawiona (z oczywistych względów) późniejszych hitów np. z "Prymitywa". Co do zawartości – pojawiają się tutaj utwory "alternatywnego" T.Love, dwa covery, a także piosenki z dwóch pierwszych studyjnych płyt z udziałem Benedka. Wśród perełek, teraz już nie granych na koncertach, mogę wymienić X czy Pocisk miłości.


Jak to zwykle bywa w przypadku tej kapeli, i tutaj pojawiły się bonusowe piosenkiSyn miasta to porządny cover zespołu Mano Negra. Tytułowy I love you (na krążku w dwóch wersjach – polskiej i angielskiej), nie należy do moich ulubieńców, mimo że okazała się ona wielkim hitem.

niedziela, 2 listopada 2014

Biblioteczka płytowa (#11 - #20) Podsumowanie

Za nami już druga dziesiątka Biblioteczki płytowej. Podsumowaniem niech będzie - tak jak poprzednio - linki do wszystkich dotychczasowych odcinków. Będzie przydatna przede wszystkim dla osób, które dopiero niedawno stali się moimi czytelnikami.

Biblioteczka płytowa #20: "Poligono Industrial" Kultu
Biblioteczka płytowa #19: "Live at Carniege Hall" Budki Suflera
Biblioteczka płytowa #18: "Ohyda" Lady Pank
Biblioteczka płytowa #17: "Model 01" T.Love
Biblioteczka płytowa #16: "Spokojnie" Kultu
Biblioteczka płytowa #15: "Zawsze tam gdzie Ty" Lady Pank
Biblioteczka płytowa #14: "Woodstock 2004" T.Love (DVD)
Biblioteczka płytowa #13: "Kaseta" Kultu
Biblioteczka płytowa #12: "Salon Recreativo" Kultu
Biblioteczka płytowa #11: "Bal wszystkich świętych" Budki Suflera