Budka Suflera "Bal wszystkich świętych" (2000)
"Bal wszystkich świętych"
powstała jako odpowiedź na sukces "Nic nie boli tak jak życie"
i oczywiście Takiego tanga. Czy to kontynuacja udana? Kultowy krążek
omówię jeszcze kiedyś w biblioteczce płytowej, a tymczasem...
Warte uwagi utwory:
Błękitna arka
Świat od zaraz
Między
wczoraj a dziś
Szczerze powiedziawszy,
słuchając tego albumu nie ma się wrażenia, że to muzyczna
kontynuacja tamtego dzieła. Niby też są tutaj łatwe, popowe
piosenki i naprawdę znikoma ilość rocka, jednak tam starano się
urozmaicić melodie czy to przez dodanie orkiestry, czy to przez
użycie gitary akustycznej, bądź nietypowego dźwięku klawiszy.
Tutaj jest trochę tak, jak w przypadku "Ona przyszła prosto
z chmur" i "Za ostatni grosz" – w pierwszym
albumie muzyka była urozmaicona, natomiast drugi okazał się dosyć
jednorodny stylistycznie.
Wśród utworów na
płycie "Bal wszystkich swiętych" pojawiły się, obok
piosenek o miłości (oczywiście nieszczęśliwej) i tekstów
mających jakieś głębsze przesłanie (Świat od zaraz, Wolę
obok stać), również infantylne i głupie. Mowa o
Requiem nad ranem i Nawiedzony dom. Dobrze, już kiedyś
Budka stworzyła utwór o tajemniczej rezydencji na odludziu, ale
było to piosenka bardzo klimatyczna i o kilka poziomów lepsza.
Jak to wcześniej
wspomniałem, przypomina mi ta płyta trochę "Za ostatni
grosz". Oceniłbym ją również podobnie – "Bal
wszystkich świętych" jest jedną z nudniejszych i mało
zaskakujących pozycji w dyskografii Suflerów (być może
posypią się za to na mnie gromy, ponieważ wielu ludzi uwielbia "Za
ostatni grosz"). Ale i tak znacznie lepszą od "Mokrych
oczów"... ale to temat na osobną historię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz