Kult "Poligono industrial" (2005)
Drugą dziesiątkę zamykam krążkiem "Poligono industrial" Kultu. Doprawdy,
dziwna to płyta. Od dłuższego czasu porównywałem go z kolejnymi
albumami (”Hurra”, ”Prosto”), zastanawiając się, czy jest
od nich lepszy, czy też może gorszy. W końcu doszedłem do
wniosku, że po prostu inny.
Najchętniej słucham:
Pot i kreff
Kazelot
Tłuszcza
A kiedy nic was nie
ochroni
Bracia
Poligono industrial
Krążek ten powstał w
czasie, kiedy Krzysztof "Banan" Banasik pełnił w zespole
przywódczą rolę. Widać to już przy przeglądaniu okładki,
choćby spoglądając na liczbę instrumentów, które ten nagrywał.
Jego nazwisko pojawia się najczęściej – jako producent,
realizator, czy też twórca zdjęć. Tutaj zwróciłbym uwagę na
owe ilustracje, są bowiem wyjątkowo obleśne. Chyba najgorsza
okładka płyty Kultu!
Zupełnie inaczej brzmi
sama muzyczna zawartość, przy słuchaniu piosenek mam wrażenie,
jakby to nie Kult je wykonywał. Zresztą
naprawdę mogło tak być – ponoć Banan wycinał ścieżki innych
członków zespołu, co szczególnie dotkliwie odczuł Piotrek
Morawiec. Jego dominacja niestety sprawiła, że ucierpiał na tym
jego główny instrument, czyli moja ukochana waltornia. Sekcja
dęta wydaje się bardzo uboga
– tu i tam słychać pierdzenie na saksofonie, czasem jakaś
przygrywka unisono, ogólnie jednak tak jak w przypadku ”Prosto”,
niemal nie zwraca się na nią uwagi. Dobitny przykład na to, że
szkodzi nie tylko nadmiar, ale również niedobór.
Śpiew
Kazika się zmienił od "Salonu recreativo". Nie ma takiego
zachrypłego głosu, chociaż moim zdaniem nie brzmi już tak fajnie.
Teksty nie są tak bardzo złe, na pewno lepsze, niż w
przypadku ”Hurry”. Niestety, bardzo często zdarzają się takie
nie będące niczym innym jak zlepkiem nie powiązanych ze sobą
wersów (Poligono Industrial,
Bracia, Lepszych
dni nie będzie już). Niektóre starają się opowiadać
o czymś istotnym, w ogólnym rozrachunku okazując się całkowicie
nieczytelne. Mówiąc krótko – forma ok, treść nie bardzo.
Poligono
industrial faktycznie zdaje się, tak jak to mówił raz Staszewski,
całkowicie solowym projektem Banana podczepionym pod szyld Kultu.
Mimo moich narzekań lubię ten krążek i dobrze, że takie
nietypowe i inne od wszystkich albumy pojawiają się w dyskografii
zespołu. Na szczęście tylko od czasu do czasu.
Inne recenzje:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz