Budka suflera "Czas czekania, czas olśnienia" (1984)
Godne uwagi utwory:
Cały mój zgiełk
Zmiany w organizmie
Czas czekania, czas olśnienia
Wyspy bez nazw
Woskowe dusze
Lot na bocianim gniazdem
Po kilku tygodniach
czas powrócić do Budki Suflera. Tym razem chciałbym przedstawić
Wam album z 1984 roku "Czas czekania, czas olśnienia". To
właśnie ten krążek o którym wspominałem w opisie "Ciszy" (http://totylkorock.blogspot.com/2014/06/biblioteczka-pytowa-1.html) – moim zdaniem najlepszy z całej dyskografii Suflerów.
Album wypełniony
elektroniką, dźwiękami syntezatorów i perkusji elektrycznej.
Gitary elektrycznej jest bardzo mało, ale gdy się pojawia, jest
genialna (doskonały przykład to solówka w utworze tytułowym).
Piosenki mają bardzo różny klimat – od pełnego tajemniczości
czy grozy, aż do utworów bardziej lekkich. Instrumenty dobrane
idealnie, a różnorakie elektroniczne efekty nie rażą nawet po
latach. Mimo syntezatorów, z całą pewnością można powiedzieć,
że to album rockowy (powiedziałbym, że trochę inspirowany
zespołem Genesis).
"Czas czekania, czas
olśnienia" to również pierwsze teksty Tomasza Zeliszewskiego.
Są one zdecydowanie bardziej niejednoznaczne i poetyckie, niż
później. Nie pojawia się zbyt wiele utworów o miłości (tematyka
lubiana przez perkusistę na następnych płytach), tematyka
różnorodna, obejmuje między innymi piosenki o nielegalnej dilerce
alhokolem (Zmiany w organizmie), czy utwór o pacjencie
szpitala psychiatrycznego (Wyspy bez nazw). Ewidentnie część
rzeczy nawiązuje do filmów – choćby będący parafrazą znanego
tytułu "Lot nad bocianim gniazdem", czy klimat starego
kryminału w pieśni tytułowej.
Moim zdaniem album
posiada tylko jedną wadę – piosenkę Dobrej zabawy nigdy dość,
która jest moim zdaniem kompletną pomyłką. Nie zmienia to faktu,
że "Czas czekania, czas olśnienia" to, jak mówiłem na
początku, moja ulubiona płyta, przewyższająca o pół czy jeden
stopień "Ciszę" bądź "Cień wielkiej góry".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz